piątek, 10 lipca 2015

Strach

Leżałam, prawie już śpiąc. Oczy same mi się zamykały, lecz coś mówiło mi że nie mogę zasnąć. Tym czymś był strach, te istoty które widziała w snach przerażały mnie! Przez nie nawet najpiękniejszy sen zmieniał się w koszmar, koszmar nie do zniesienia. Były tylko białymi plamami, odzianymi w czarne stroje z oczyma jeszcze jaśniejszymi niż ich biała skóra, jeśli można było nią nazwać skórą. Niby nic strasznego, jednakże czułam że to nie są zwykłe postacie, gdyby nimi były w końcu przestała bym się ich bać w maksimum 1 miesiąc. W tym przypadku fobia trwała już ponad dwa miesiące i tylko się nasilała. Na początku były to tylko spontanicznie pojawiające się istoty w obojętnie jakich momentach snu, teraz to coraz częstsze i straszniejsze, czuje że próbują się do mnie zbliżyć, zniszczyć mnie może nie cieleśnie ale psychicznie. Czuje że żywią się mym strachem. Oraz czuje że już kiedyś miałam z nimi do czynienia, tylko kiedy?

czwartek, 9 lipca 2015

Papierowa miłość

Papierowa miłość
Jest w naszym życiu moment, w którym już wiemy, że mamy wszystko, o czym tylko możemy marzyć. W którym miłość jest na wyciągnięcie ręki i po prostu trzeba po nią sięgnąć.
Dla bohatera książki taki moment również nadszedł. Pamiętał ten dzień. Piątek, trzynastego. Tamtego dnia książkę, w której on egzystował wypożyczyła pewna dziewczyna. Nie posiadał się z radości, ponieważ od dawna nikt nie zagłębiał się w jego przygody.
Kobieta zabrała się za tę książkę od razu, gdy wróciła do domu. A on ją obserwował. Jej reakcje. To, jak na policzki wchodzą rumieńce, a oczy błyszczą ze zdziwienia albo wzruszenia. Dokładnie lustrował jej twarz, każdy pojedynczy pieg, małą bliznę w kąciku ust, kilka pasm włosów, które opadły jej na czoło.
Była piękna – zdawał sobie z tego sprawę. Nigdy nie widział cudniejszej istoty. I tak delikatnej. Z ogromną dokładnością gładziła każdą kartkę, powolnymi ruchami obracała strony, jakby obawiając się, że zniszczy taki wielki skarb.
Bohater pamiętał wiele osób, które czytały jego historie. Rzucały książkę w kąt domu, brudziły jej kartki jedzeniem i palcami, tłustymi od chipsów, zaginali rogi, pozostawiając blizny na jego duszy, które nigdy nie znikną.
Pamiętał pięciolatkę, która do niego się dobrała i popisała pierwszą stronę swoimi inicjałami. Sześćdziesięciolatka, który rzucił książką w żonę, dwunastolatkę, która śmiała się w nieodpowiednich momentach, nie rozumiejąc tragedii, która wydarzyła się między stronami.
Ale wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Dziewczyna oddała książkę do biblioteki, zapominając o niej od razu, gdy zobaczyła, że na bibliotecznej półce stoi nowy tom sagi Szeptem.
Bohater mruknął z dezaprobatą. Żałował, że nie zatrzymała go na wieki. Był pewny, że ją kocha. Nie tak, jak kocha się matkę, babkę, ciotkę czy przyjaciółkę. Ale nie też w sposób, jakim kocha się drugą połówkę.
Kochał ją tak, jakby była jego światłem. Bo była. Jeżeli to nie była miłość, nie wiedział, co to może być, ale nie chciał pozbyć się tego uczucia.
Mijały tygodnie, a on umierał z tęsknoty..
Pewnego dnia do biblioteki przyszedł jakiś typ. Wziął kilkanaście książek, w tym przygody naszego bohatera, i poszedł z nimi do domu, nawet nie mówiąc bibliotekarce, że je wypożycza. Ona nawet tego nie zauważyła, zbyt zaabsorbowana przeglądaniem strony randkowej.
Mężczyzna w domu wydzierał z każdej książki kartki i wrzucał je do pieca. Bohater wiedział, że umrze.
I w końcu nadeszła na niego kolej.

Umierał z myślą o owej dziewczynie. 

środa, 8 lipca 2015

Piękny sen

Leżałam w łóżku, gdy nagle usłyszałam pukanie, do okna?! Spojrzałam na zegar, były dwie minuty po północy a ja mieszkałam na 17 piętrze. Pomyślałam że to tylko mi się zdawało i próbowałam zasnąć. Pukanie jednak nie ustępowało, więc szybkimi ruchami podeszłam do okna i odsłoniłam żaluzje. Moim oczom ukazał się elegancko ubrany mężczyzna. Wyszłam na balkon (gdyż to na nim stał) i spytałam:
- Kim jesteś? I jak się tu znalazłeś?
- Jestem Maksymilian Gołąbski  i przyszedłem na bal
- Jaki bal? - Spytałam
- O ten! - Maks otworzył drzwi balkonowe i moim oczom ukazała się wielka sala balowa. Była tam masa ludzi. Ni stąd ni zowąd pojawiłam się na środku sali w pięknej czarnej sukni. Spotykałam osoby dorosłe, w wieku szkolnym a nawet przedszkolnym!  Gdy tak chodziłam napotkałam dziewczynę w wieku około 12/13 lat i jej brata w około 7. Nazywali się Sara i Toby. Bawiliśmy się do poranka, gdy bal dobiegł końca. Zobaczyłam jak do Sary i Toby'ego podszedł Maksymilian z jakąś kobietą. Po chwili milczenia Maks rzekł:
- Widzę że poznałaś już nasze dzieci, więc nie będę ci ich ponownie przedstawiał, ale poznaj moją żonę Weronikę
- Witam - Powiedziałam z lekkim uśmiechem
- Witaj - Weronika odpowiedziała odwzajemniając uśmiech
- Musimy już iść - Powiedzieli oboje
- Ale jak? Tu nie ma żadnego wyjścia!
- Tak jak przybyliśmy! - powiedziała Sara i wszyscy wyszli na balkon
- Żegnaj i dziękuje za otwarte drzwi, to od nich się zaczęło - Mówił Maks
- Oto prezent - Rzekła Wiktoria i Toby wręczył  mi mały wisiorek z podobiznami 4 gołębi i mnie po środku
- Jest piękny, ale nie rozumiem jak wy stąd wyjdziecie - Powiedziałam zdziwiona
- Popatrz! - Rzekł dość głośno Toby, po czym wszyscy zamienili się w gołębie i odlecieli [...]

Gdy weszłam do mieszkania, wszystko było normalne, nawet piżama którą miałam. Położyłam się do łóżka i ściskałam wisiorek, który jako jedyny mi pozostał...

Co to jest miłość?

Był zimowy wieczór, ojciec z córką siedzieli na fotelach przy kominku, gdy nagle córka spytała:
- Tatusiu mam pytanie
- Tak Córeczko?
- Co to jest miłość? - Ojciec nie wiedział co odpowiedzieć, lecz po chwili ciszy rzekł:
- Miłość to wspaniałe uczucie, jak kogoś kochasz to czujesz że oddałabyś za niego życie. Dbasz o tą osobę, starasz się aby była zdrowa, chcesz abyście byli jak najdłużej razem. To uczucie kiedy po oddaleniu się od siebie smucisz się a po chwili zdajesz sobie sprawę że spotkacie się już jutro i że znów będziecie razem.
- Tak samo jest z tobą i Mamusią?
- Oczywiście, z tobą i twoim bratem również
- A czy zwierzaki można pokochać?
- Pomyśl, można?
- Tak! - Odpowiedziała, a na jej nogi wskoczył ich pies, Papik